„Obecnie mniej uchodźców przyjeżdża do Polski. Pomimo problemów z ogrzewaniem, wodą i energią wolą pozostać u siebie niż jechać w niepewność” – mówi o. Witalij Osmołowskij, ukraiński duchowny zaangażowany w Jezuicką Służbę Uchodźcom (Jesuit Refugee Service). Podkreśla, że ci, którzy przyjechali, wykazują się dużą wytrwałością i kreatywnością wobec nieuniknionych trudności.
Jezuita tłumaczy, iż następuje efekt przyzwyczajenia do wojny i tym bardziej trzeba zachować czujność, by nie zobojętnieć na los uchodźców. W Polsce wielu z nich z godną podziwu wytrwałością próbuje zorganizować życie na nowo. Poznają język, podejmują pracę, próbują zdobyć własne mieszkanie. Cały czas śledzą losy swoich bliskich na Ukrainie i mierzą się z ranami zadanymi im przez wojnę. Jedną z wspierających ich w naszej ojczyźnie organizacji jest Jezuicka Służba Uchodźcom. Pracownicy starają się przede wszystkim odpowiadać na konkretne potrzeby ludzi: czasem chodzi o pomoc w znalezieniu mieszkania czy pracy, innym razem – o pomoc psychologiczną lub związaną z dokumentami.
„Wyzwaniem jest praca i znalezienie miejsca zamieszkania. Przykładowo weźmy matkę mającą dwójkę czy trójkę dzieci – trudno jej pracować na pełny etat, trudno poradzić sobie z opłatami, z dziećmi itd., dlatego, że ceny wzrosły i to stanowi problem. Uchodźczynie się organizują, np. jedna matka opiekuje się dziećmi dwóch swoich koleżanek, gdy one pracują, potem następuje zmiana. Bardzo dobrze działa nauka języka polskiego: kobiety są bardzo zaangażowane w naukę, bo wiedzą, że z tym wiąże się lepsza jakość życia w danym kraju. Tu nie tylko chodzi o możliwości, ale też przede wszystkim o samopoczucie, bo język daje pewność siebie, kiedy możesz powiedzieć dokładnie to, co myślisz, co przeżywasz. Ważne pozostaje też, że kultury pięknie ze sobą współpracują: powstają nowe zakłady, kawiarnie. Jest dużo różnych koncertów” – mówi o. Osmołowskij.
Za: KAI, 13.12.2022