Dramatyczne losy współczesnych ofiar to historie, które powinny poruszać, które powinny wywoływać łzy. Nie dlatego, że są rzewne, niczym filmy w kinie, ale dlatego, że zmuszają do refleksji: ja także przyczyniam się do tego dramatu i w taki czy inny sposób, pozwalam na to, by on trwał – mówi w rozmowie z KAI rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej Greg Burke, podsumowując dwudniową konferencję Santa Marta Group – inicjatywy łączącej przedstawicieli Kościoła i służb w zwalczaniu handlu ludźmi i pomocy jego ofiarom.
Dorota Abdelmoula (KAI): Santa Marta Group to jedyna organizacja, która na skalę międzynarodową łączy działania Kościoła i służb w przeciwdziałaniu handlowi ludźmi i pomocy ofiarom. Jakie jest znaczenie tej współpracy w zwalczaniu współczesnego niewolnictwa?
Greg Burke: Ta działalność i zakończone w Rzymie spotkanie są niezwykle ważne, gdyż wpisują się w jeden z priorytetów papieża Franciszka: czyli dbanie o godność człowieka. Niewiele jest zjawisk, które zagrażają tej godności bardziej, niż współczesne niewolnictwo i handel ludźmi. Jestem przekonany, że w tym obszarze możliwa jest stuprocentowa współpraca pomiędzy Kościołem i służbami, na wszystkich szczeblach.
Papież używa mocnych słów: mówi, że handel ludźmi to skandal. Skandal i cierpienie nas, chrześcijan, podobne do cierpienia Chrystusa. Dlatego nie ma żadnej przesady w mówieniu o okrucieństwie tego procederu, o potwornym traktowaniu wielu osób, które padają jego ofiarą.
KAI: Papieski przekaz jest mocny, ale też bardzo konkretny. Do czego wzywa nas Ojciec Święty wobec tego procederu, którego ofiarami jest ok. 40 mln osób na świecie?
– Główną rolą papieża jest budzenie świadomości, że trzeba działać. I on sam w niewiarygodny wręcz sposób zachęca do tego działania i dodaje odwagi. To widać na spotkaniach takich, jak zakończone właśnie w Rzymie, które odbywa się na wysokim szczeblu. Biorą w nim udział zarówno siostry zakonne działające na „pierwszej linii frontu”, jak i szefowie policji z wielu krajów i narodowości.
Główną rolą papieża jest budzenie wrażliwości i zachęcanie do działania, ale dzięki spotkaniom Santa Marta Group widzimy, że osoby zajmujące się zwalczaniem handlu ludźmi naprawdę się w to angażują: powracają do tematu, szukają nowych rozwiązań, wspólnie zastanawiają się, jakie działania przynoszą efekty. Mówią: sprawdzajmy, które działania są skuteczne, a nie wygłaszajmy przemowy. Ci ludzie zastanawiają się, jak budzić wrażliwość społeczeństw, co „zwykli” ludzie powinni wiedzieć na ten temat, jak uwrażliwiać ich na to, że np. firmy z branży odzieżowej, czy rybołówstwa, z których produktów korzystają, mogą wykorzystywać swoich pracowników?
KAI: Zatem działanie Santa Marta Group i rzymska konferencja, w której wzięło udział ponad 30 państw, to także przesłanie dla tych krajów, które mówią: współczesne niewolnictwo nas nie dotyczy?
– Tak sądzę. Pewne rzeczy trzeba nazwać po imieniu i zawstydzić nimi, by zmusić do działania – niezależnie od tego, czy dotyczy to pojedynczych firm, czy całego kraju. To wielkie wyzwanie. Wspólnie możemy zmienić obojętność wobec tematu handlu ludźmi. Np. jeśli młodzi ludzie będą wiedzieli, że jakieś ubranie mogło zostać wyprodukowane w niewolniczych warunkach, przestaną je kupować. Zaczną zmieniać swoje przyzwyczajenia, a to będzie coś wielkiego!
KAI: Podczas konferencji mówił Pan o tym, jak współpracować z mediami w przeciwdziałaniu handlu ludźmi. Jak budować tę współpracę, aby budzić świadomość, ale z drugiej strony nie nadużywać zaufania ofiar i nie czynić sensacji z ich losów?
– To wymaga wielkiej delikatności. Wielu dziennikarzy szuka sensacji, a losy ofiar handlu ludźmi same w sobie są sensacyjne, są przykładami wielkich dramatów. Wiele osób nie chce dziś wierzyć, że współczesne niewolnictwo istnieje, myślą, że to historia zamierzchłych czasów.
Dramatyczne losy współczesnych ofiar, to historie, które powinny poruszać, które powinny wywoływać łzy. Nie dlatego, że są rzewne, niczym filmy w kinie, ale dlatego, że zmuszają do refleksji: ja także przyczyniam się do tego dramatu i w taki czy inny sposób, pozwalam na to, by on trwał.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
Za: KAI, 9.02.2018